Glikole w kosmetykach - dobre czy złe?
12.jpg

Na fali obecnego zainteresowania tym, co jemy i kładziemy na skórę i przy rosnącej potrzebie, ale też presji bycia EKO, szereg składników kosmetycznych zaczęło być „banowanych”. Wśród tych składników poczesne miejsce zajmują glikole, z wielu powodów surowiec bardzo popularny w branży kosmetycznej.
Często powody, dla których mówimy im "nie" bywają niejasne, przeplatane mitami i uproszczeniami.

Jak to więc z glikolami jest? Możemy je stosować czy lepiej omijać szerokim łukiem?

Co to są glikole? Mini-pigułka chemiczna dla opornych.

Glikole należą do grupy alkoholi, niezwykle szerokiej i zróżnicowanej grupy związków organicznych, która na co dzień, nam - laikom, przysparza mnóstwo kłopotów interpretacyjnych.
No bo jak pogodzić fakt, że ten alkohol, który zdarza nam się popijać z przyjaciółmi jest w jednej rodzinie z gliceryną (glicerolem), alkoholem cetylowym, który jest tłuszczem, alkoholem benzylowym, który jest alkoholem aromatycznym czy retinolem, który jest alkoholową formą witaminy A?
Pełny i kolorowy zawrót głowy. 

(Dla ułatwienia, alkohole rozpoznamy albo po nazwie alcohol - cetyl alcohol albo po koncówce ol - glycerOL, sorbitOL , retinOL, geraniOL ;))

Jako grupa, alkohole zbudowane są głównie z węgla i wodoru i wyróżnia je to, że mają co najmniej jedną grupę wodorotlenową (hydroksylową) - OH, przyczepioną do łańcucha węglowodorowego.

Skomplikowane?
Pamiętacie jak wygląda wzór na etanol? Tak, ten etanol ;)
C2H5OH (możemy go też zapisać C2H6O lub CH3CH2OH ;P).

A oto parę innych alkoholi:
C3H5(OH)3 - gliceryna     C6H8(OH)6 - sorbitol     C20H29OH - retinol
C10H19OH - mentol         C16H33OH - alkohol cetylowy. 

Jak widać, ilość grup OH może być różna. Dzielimy wtedy alkohole na jedno- (etanol) i wielo-wodorotlenowe (gliceryna), chociaż są również inne podziały. 

Generalna zasada mówi także, że im krótszy łańcuch węglowodorowy (C i H), tym łatwiej dany alkohol miesza się z wodą. Etanol ma krótki (popatrzcie na ilość atomów), miesza się więc wyśmienicie z wodą (i colą ;)), retinol, mentol czy alkohol cetylowy dużo lepiej w tłuszczach.

Ale co z naszymi glikolami?

Glikole również mają cząsteczkę OH przyczepioną do łańcucha węglowodorowego. Ściślej biorąc mają je dwie, dlatego nazywamy je di-olami. Leżą trochę pomiędzy takim etanolem (i innymi alkoholami z jedną grupą OH) a glicerolem (pamiętamy, miał 3 grupy OH).

To właśnie to „pomiędzy” czyni je tak interesującymi. Świetnie rozpuszczają się w wodzie (szczególnie te z krótkim łańcuchem), łatwo wnikają w skórę (mają zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka i ułatwiają transport składników aktywnych), są fantastycznym rozpuszczalnikiem (dużo lepszym niż gliceryna) i nie wysuszają jak nasz przysłowiowy etanol, przeciwnie - silnie nawilżają. Co więcej, mają właściwości konserwujące (antymikrobowe) i poprawiają konsystencję produktu. Do tego są neutralne w zapachu i smaku (lekko słodkie), super stabilne chemicznie, nieprzytomnie odporne na temperaturę i bardzo trwałe.
Słowem, są kochane na całym świecie przez przemysł w ogóle, a przemysł kosmetyczny w szczególności.

*Gwoli małego uszczegółowienia: istnieje również grupa glikoli o większych cząsteczkach, których właściwości są nieco inne, bardziej zbliżone do emolientów (substancji natłuszczających), jak na przykład glikol kaprylowy (Caprylyl Glycol). One jednak nie budzą takich kontrowersji, więc w tym artykule je pomijam.

Hmmm… to gdzie w tym miodzie leży łyżka dziegciu?


Glikole - rakotwórcze? Nie, ale...warto wiedzieć:

W sieci pojawia się sporo informacji o szkodliwości glikoli, ich autorzy często wskazują, iż są to substancje (potencjalnie) rakotwórcze. Skąd się wzięła ta opinia?

W przeciwieństwie do dużej części alkoholi, w tym gliceryny, glikole nie występują w naturze. Są syntetyzowane na skalę przemysłową, i to w dużych ilościach.
Swoją niesławę zawdzięczają glikolowi etylenowemu - silnie trującej substancji, którą kojarzymy wszyscy z płynów odmarzających oraz glikolom polietylenowym - PEGom (polyethylene glycols), których glikol etylenowy jest cząstką macierzystą.

Glikol etylenowy w kosmetykach spotkamy obecnie stosunkowo rzadko, ale PEGi nader często, i to nie tylko w kosmetykach, zdarzają się również w jedzeniu. Są świetnymi emulgatorami, mogą być też stosowane jako środki myjące czy nawilżające (humektanty), mają właściwości konserwujące i polepszają sensorykę produktu.

Same PEGi nie niosą ze sobą niebezpieczeństwa, jednak do ich produkcji używany jest rakotwórczy tlenek etylenu, którego nieprzereagowane cząstki mogą pozostać w produkcie, podobnie jak jego pochodna, kancerogenny dioksan. Mimo, iż - teoretycznie - poziom substancji niebezpiecznych w żywności i kosmetykach powinien być monitorowany, a dioksanu stosunkowo łatwo można się pozbyć z produktu końcowego, realia - jak wynika z szeregu badań - są różne. Ciekawych odsyłam na stronę amerykańskiej agencji zajmującej się substancjami toksycznymi The Agency for Toxic Substances and Disease Registry (ATSDR) https://www.atsdr.cdc.gov 
(Według raportu z 2008 roku 46% kosmetyków do codziennej pielęgnacji zbadanych pod tym kątem było zanieczyszczonych dioksanem, często powyżej poziomu uznawanego za bezpieczny.)

Glikol propylenowy, najczęściej przez nas spotykany w produktach, jest, w przeciwieństwie do swojego krewniaka, klasyfikowany jako substancja bezpieczna (GRAS - Generally Recognized as Safe) i dopuszczony do użytku w przemyśle spożywczym, kosmetycznym i farmaceutycznym. Pozyskiwany jest z propylenu (pochodnej propanu/ropy naftowej) i dosyć dobrze przebadany. Znajdziemy go w wielu sklepowych kosmetykach, od pasty do zębów, przez środki myjące do ciała i twarzy po olejki do masażu.
Oczywiście glikolem propylenowym można się śmiertelnie zatruć, ale przyjęta dawka musiałaby być ogromna (rzędu 1 kg), gdyż jest metabolizowany do kwasu mlekowego i pirogronowego i w ciągu 48 godzin wydalany z organizmu, a reakcje podrażnienia czy alergii nań zdarzają się relatywnie rzadko. Wbrew tej tezie idzie jednak przekonanie niektórych badaczy i specjalistów (np. polskiego lekarza i fitologa dr Różańskiego), którzy uważają, że jest to substancja szkodliwa, powodująca uszkodzenia błon komórkowych, szczególnie w większych stężeniach lub wdychana (w e-papierosach).
Czy ich obawy są uzasadnione? Nie jest to do końca jasne, ale istnieją badania, które potwierdzają reakcje alergiczne i podrażnieniowe. Glikole należą do tzw. promotorów przejścia przezskórnego (promotorów przenikania) - substancji, które potrafią pokonywać naturalną barierę skórną. Dodatek tego typu substancji pozwala w kosmetykach na poprawienie wchłaniania składników aktywnych wgłąb skóry, rozluźniają one bowiem połączenia międzykomórkowe, dzięki czemu dana substancja penetruje głębiej.
To świetnie, o to nam przecież w kosmetykach chodzi, prawda? Teoretycznie tak, jednak takie "otwarcie drogi" w ochronnym murze, jaki stanowi nasza skóra nie jest wcale do końca dobre, rozszczelnia ją. W przypadku skóry zdrowej ma ona prawidłowo funkcjonujące mechanizmy naprawcze, ale w przypadku uszkodzonej warstwy hydrolipidowej glikole mogą ją jeszcze bardziej zdestabilizować. Stąd traktowanie glikoli jako zwykłych substancji nawilżających w kosmetykach może nie być najlepszym pomysłem, szczególnie jeśli masz skórę wrażliwą lub podrażnioną, chociaż jako substancje promujące wchłanianie potrafią być nieocenione, jeśli zależy nam aby składnik aktywny kosmetyku dotarł głębiej.

W dużym stopniu na fali odrzucania syntetyków (które to podejście rozumiem i współdzielę), glikol propylenowy jest uznawany przez coraz więcej osób za kontrowersyjny. W przypadku kosmetyków nie powinien, z racji stosunkowo niedużych stężeń (czy zawsze...?), budzić wielkiego strachu. Niemniej na pewno warto sprawdzić, na którym miejscu w spisie składników ulubionego kremu go znajdziemy i... lepiej żeby był pod koniec składu. :) Mimo generalnej oceny, iż to bezpieczny składnik, powinny go raczej unikać osoby ze skórą wrażliwą i alergiczną, bo bywa kojarzony z dermatozami i podrażnieniami. 


Glikole syntetyczne vs "naturalne"

Producenci kosmetyków naturalnych z reguły odrzucają glikole, po części dlatego, że odrzucają pochodne ropy naftowej jako syntetyki nie służące skórze, ale też w dużej mierze z obawy przed reakcją ich klienta, któremu każdy glikol kojarzy się źle ;) Niebagatelny wpływ na tą decyzję ma również proces produkcji glikoli syntetycznych, mocno obciążający środowisko.

Jednak może nie wszystkie glikole są takie złe? :)
Od kilkunastu lat na rynku dostępne są również glikole "naturalne", roślinne. Co to znaczy?
Chociaż - tak jak powiedzieliśmy wcześniej - glikole nie występują w naturze, potrafimy je wyprodukować z roślin, a najczęściej roślinnej gliceryny lub np. kwasu mlekowego. Metod produkcji jest wiele, od prostej hydrolizy (takiej jak przy produkcji mydła) po procesy enzymatyczne i biotechnologiczne, w których wykorzystuje się armię mikroorganizmów. Są to procesy nieinwazyjne dla środowiska.

Glikole roślinne są surowcem odnawialnym, dopuszczonym do stosowania w kosmetykach naturalnych i często certyfikowanym przez organizacje typu Cosmos/Ecocert jako substancja naturalna.

Dla odróżnienia od glikoli syntetycznych zazwyczaj (ale nie zawsze!) używa się w ich potocznym opisie końcówki DIOL.
PropaneDIOL to często roślinny glikol o 3 atomach węgla podobnie jak glikol propylenowy
ButaneDIOL - (roślinny) glikol o 4 atomach węgla - glikol butylenowy
PentaneDIOL lub PentIOL - (roślinny) glikol o 5 atomach węgla - glikol pentylenowy

Oczywiście glikole roślinne to wciąż rzadkość w kosmetykach, produkuje się ich bardzo mało, no i są duużo droższe od tych syntetycznych. Są cennym surowcem: podobnie jak te syntetyczne, są wspaniałym nośnikiem ekstraktów, doskonałym humektantem i sprytnym sposobem na zmniejszenie substancji konserwujących w produkcie końcowym. I - najważniejsze - zgodnie z tym, co dotychczas wynika z doniesień, są wyraźnie łagodniejsze dla skóry od ich syntetycznych kuzynów, co przypisuje się ich nieco innej budowie strukturalnej niż mają glikole syntetyczne.

Czy zatem używać kosmetyków z glikolami czy je omijać? I czy jest się czym niepokoić?

Na pewno warto być uważnym i starać się chociaż odrobinę analizować składy. Obecny niezwykły rozwój zielonej kosmetyki zawdzięczamy przecież w dużej mierze konsumentom, którzy powiedzieli stop szkodliwej chemii, stawiając producentom wyzwania.
Glikole pod koniec składu (tak syntetyczne jak i roślinne) będą substancją wspomagającą recepturę, przypuszczalnie rozpuszczalnikiem ekstraktów, które nasza skóra dzięki temu lepiej przyswoi. Glikole na początku to konserwanty, tanie nawilżacze i prawdopodobnie syntetyki; w za dużych ilościach mogą być drażniące.

Ja, jako producent naturalnych kosmetyków jestem ostrożna, ale raczej nie odrzucę dobrego ekstraktu, w którym taki glikol jest składową. I jeśli się nań zdecyduję, mam szczerą nadzieję, że nie przestraszy Was roślinny DIOL w serum, które - mam nadzieję - niedługo (w końcu...) dostaniecie. :) 

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl